Pierwsza komunia -
nie zawsze po naszej myśli!
Jest takie powiedzenie w Norwegii odnośnie bierzmowanych, że dzień bierzmowania jest ich pierwszym i ostatnim dniem w kościele... Czy można w ten sam sposób powiedzień o "pierwszokomunistach"? Jak luteranin pyta nas katolików, co to takiego ta pierwsza komunia, to lepiej odpowiedzieć, że to takie małe bierzmowanie. I nie pomylimy się zbytnio w oddaniu klimatu uroczystości. Bo mniej więcej tyle samo czasu, pieniędzy, zabiegania i gadżetów potrzebujemy, aby to jakoś wyglądało na zdjęciach i zostało w pamięci, no bo to raz w życiu.
Ja na komunię dostałem kolarzówkę, przejechałem się na niej tylko raz i tyle ją widziałem... ktoś ja ukradł. A do egzaminu z katechizmu u księdza podchodziłem 2 razy, za trzecim razem poszła ze mna mama, bo miała serdecznie dość przerabiania ze mną miliona pytań i odpowiedzi. No i zdałem, chyba dzięki niej, a nie mojej zdolności. Ksiądz się uśmiechał, jak trzeci raz mnie pytał, nie miał wyjścia, mama siedziała obok! :). Na ścianie w domu jednak cięgle wisi, już wyblakły obrazek pamiątkowy z komunii, z datą i podpisem księdza katechety.
Nie sądziłem wtedy, że sam zostaneę księdzem i będę się mierzył z tym samym problemem, ale z drugiej strony.
Myślę, że w tym całym zabieganiu musimy być normalni i określić sobie pewne cele. Szczególnie tu zagranicą.
Katecheza w katolickich parafiach w Norwegii opiera się tylko na wolontariacie, nikt za to nie otrzymuje wynagrodzenia, a katecheci nie zawsze mają przygotowanie pedagogiczne, czy teologiczne. Trzeba o tym pamiętać i samemu się zaangażować w przygotowanie swojego dziecka jako rodzic. Myślę, że przede wystkim przez przygotowanie w domu i uczestniczenie z dzieckiem na niedzielnych Mszach świętych, jak tylko często się da. Przy okazji na pogłebianiu swojej wiary i wiedzy katechetycznej, bo przecież dziecku coś musisz przekazać! Nikt was kochani rodzice w tym nie zastąpi, bo nie ma takiego prawa. Nawet ksiądz, no chyba, że chcecie doświadczać tego, czego ja doświadczyłem (czyt. wyżej).
Z doświadczenia wiem, że nie wszystkie dzieci w wieku komunijnym potrafią pisać i czytać biegle po polsku. Zatem podręczniki i ćwiczenia z Polski na nie wiele się przydaja na katechezie. Mamy za mało czasu, aby uczyć dzieci polskiego. Nikogo tutaj nie osądzam, ale przedałoby się też na to zwrócic uwagę rodziców. Zatem podręczniki mogą jedynie zainspirować rodziców o czym z dzieckiem rozmawiać w domu.
Każdy wolontariusz / katecheta czerpie ze swoich wcześniej wypracowanych konspektów katechezy. Zatem program przygotowania może różnić się między parafiami. Ale cel jest ważny, przygotować dziecko do przyjęcia dwóch sakramentów świętych, kolejno: Sakrametu pokuty i pojednania (spowiedź) i Pierwszej Komunii świetej (eucharystia).
Przygotowanie do komunii św. trwa dwa lata. Dzieci rozpoczynają nauke w wieku 8 lat aby w nastepnym roku przystąpić do komunii. Ale bywa, że dopiero w piątej , czy szóstej klasie zgłasza się do księdza. Nie robimy z tego problemu, program jest taki sam dwa lata. No chyba, że dziecko jest w wieku bierzmowanych wtedy przygotowanie do bierzmowania jest jednocześnie przygotowaniem do komunii.
A co, gdy dzieci są młodsze? Myslę, że warto poczekać i nie posyłać dzieci do komunii wcześniej. Chyba nawet i ksiądz nie wyrazi zgody.